Cześć kochani!
W ostatnią niedzielę wyruszyłam na podbój centrum handlowego. Pierwotnym celem było zdobycie kreacji, na zbliżające się wielkimi krokami chrzciny mojego siostrzeńca. Może jeszcze się nie chwaliłam, ale siostra ze szwagrem poprosili, abym została mamą chrzestną dla ich nowo narodzonego synka. Nie muszę chyba pisać jak bardzo się cieszę i jak wiele przygotowań wymaga ten dzień. Ale wracając do tematu, udało się zakupić, aż dwie kreację, co wierzcie mi w moim przypadku nie jest takie proste. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym przy okazji nie zahaczyła o małe zakupy kosmetyczne.
W ostatnią niedzielę wyruszyłam na podbój centrum handlowego. Pierwotnym celem było zdobycie kreacji, na zbliżające się wielkimi krokami chrzciny mojego siostrzeńca. Może jeszcze się nie chwaliłam, ale siostra ze szwagrem poprosili, abym została mamą chrzestną dla ich nowo narodzonego synka. Nie muszę chyba pisać jak bardzo się cieszę i jak wiele przygotowań wymaga ten dzień. Ale wracając do tematu, udało się zakupić, aż dwie kreację, co wierzcie mi w moim przypadku nie jest takie proste. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym przy okazji nie zahaczyła o małe zakupy kosmetyczne.
Tym razem okupowałam stoisko marki Inglot i kiedy zobaczyłam to maleńkie cudo nie mogłam się oprzeć! Chciałabym zastrzec, że nie jestem ekspertem w dziedzinie malowania paznokci. Od dziecka miałam bardzo brzydki nawyk obgryzania i czasami w chwilach wzmożonego stresu nadal mi się to zdarza. Motywowana ubliżającą się uroczystością, postanowiłam jednak znów zadbać o pazurki. Zapuszczam je już od 3 tygodni i mam nadzieję, że się uda! Jeśli jesteście ciekawi postępów, piszcie a ja z chęcią stworze paznokciowy post.
Lakier z serii Aquarelle oczywiście zapakowany jest w szklany słoiczek z czarną zakrętką, od której przymocowany został cienki pędzelek. Kolor który posiadam oznaczono numerem 397 i jest to przepiękny, letni odcień niebieskiego z lekką domieszką zieleni. Prywatnie określam go jak "Blue Lagun". Jeśli ktoś zapyta z jakim kolorem kojarzy mi się lato, będzie to właśnie on! Czysty, świeży i wyrazisty, a do tego bardzo ładnie wygląda na paznokciach.
Nie za bardzo przepadam za neonowymi odcieniami, z reguły są one rażące i podczas malowania jakość tak dziwnie się "rozmywają". W przypadku tego lakieru nic takiego nie ma miejsca. Delikatny neon ładnie współgra ze skórą, sprawiając, że na pewno poczujemy się z nim dobrze. Gęstsza formuła produktu zapewnia ponadto idealne krycie przy standardowych dwóch warstwach. Nie pozostawia nieestetycznych smug, a kolor nie rozrzedza się na paznokciach. Dzięki cienkiemu pędzelkowi możemy precyzyjnie zamalować płytkę, unikając wychodzenia poza obręb paznokcia. Jak na razie same plusy!
Według producenta lakier nie zawiera szkodliwych dla paznokci związków chemicznych, osłabiających płytkę. W słoiczku znajdujemy 15 ml produktu, a więc całkiem dużo. Ważność lakieru to standardowe 12 miesięcy od otwarcia. Co się tyczy trwałości lakiery z Inglota utrzymują się na moich paznokciach około 5-6 dni, co i tak jest swoistym rekordem. Konsultantka marki, podczas zakupów, zasugerowała, że dla przedłużenia żywotności powinnam zastosować dedykowaną bazę oraz top coat. Niby ma obowiązek zachwalać swoje produkty - taka praca. No ale skusiłam się. Powiem szczerze, że mam go na paznokciach drugi dzień i jak na razie jest prawie nietknięty. Prawie, ponieważ zdarł mi się jedynie niewielki fragment na prawym kciuku. Przyznaje jednak że to całkowicie moja wina, bo uderzyłam paznokciem w ścianę. Żaden lakier by tego nie wytrzymał! Ogólnie po dwóch dniach wygląda to całkiem dobrze, a przy użyciu top coatu, płytka stała twardsza i bardziej błyszcząca. Zobaczymy co będzie dalej, a ja na pewno dam Wam znać jak długo się utrzymał. Jeśli chodzi o koszt produktu to za 15 ml musimy zapłacić około 27 zł. Szczerze nie wiem czy jest to dużo, czy mało. Każdy powinien sam to ocenić. Według mnie pojemność jest dość spora, a ponadto mam bardzo dobre doświadczenia z lakierami od Inglota.
Trzymajcie się ciepło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz