wtorek, 7 lipca 2015

Garnier BB Cream Miracle Skin Perfector - lekki krem koloryzujący.

Hey!

Przez ostatnie dni pogoda bardzo nas rozpieszcza, od dłuższego czasu na termometrach w Szczecinie widnieje temperatura powyżej 27 stopni. Lato to czas kiedy każda kobieta chcę wyglądać promiennie i świeżo, wystawiamy ciała do słońca, chcąc zyskać przepiękną opaleniznę. W końcu to ona będzie nam przypominać o beztroskich wakacjach, kiedy nadejdą jesienne chłody. Podczas upałów nasza skóra niema lekko, zwłaszcza gdy tak jak ja cierpicie na liczne niedoskonałości cery. Z jednej strony, aby nie straszyć ludzi na ulicach muszę staranie ukrywać swoich nieprzyjaciół. Z drugiej jednak w czasie letniej gorączki chciałabym dać twarzy odrobinę wytchnienia. Stojąc przed dylematem: pełne maskowanie czy wakacyjna lekkość bytu, zauważałam w drogerii Garnier BB Cream Miracle Skin Perfector.


Kosmetyk otrzymujemy w plastikowej, dość solidnie wykonanej tubce ze standardowym zamknięciem. Opakowanie utrzymane jest w jasnej, pudrowej kolorystyce. Korzysta się z niego bardzo łatwo. W przypadku mocniejszego naciśnięcia tubki wydobywa się z niej jednak dużo więcej produktu, niż jest to konieczne. Co za tym idzie, krem jest mniej wydajny. Cena za 50 ml produktu wynosi ok 20 zł.


Zdaniem producenta jest to kosmetyk wielofunkcyjny, walczący z najbardziej typowymi problemami kobiecej cery. Ma więc wyrównywać koloryt naszej skóry, korygować i maskować niedoskonałości, niwelować widoczne oznaki zmęczenia, nawilżać oraz chronić przed promieniowaniem UV. Ogólnie rzecz ujmując po zastosowaniu BB Cream od Garniera powinniśmy wyglądać piękniej oraz czuć się lepiej. Czy rzeczywiście tak jest?


Niewątpliwą zaletą jest fakt, że krem możemy kupić w wielu różnych wariantach, do cery wrażliwej normalnej oraz tłustej i mieszanej, a także w opcji przeciwzmarszczkowej dla skóry dojrzałej. Taka różnorodność oznacza, że teoretyczne każda z nas znajdzie coś dla siebie. Mimo, ze moja cera ma właściwości przetłuszczające, postanowiłam przetestować produkt przeznaczony do cery normalnej w odcieniu light. 


Jestem typowym bladzochem, więc na początku krem kazał się dla mnie o wiele za ciemny, jednak teraz, kiedy złapałam już odrobinę słońca jest w sam raz. Lekka, kleista konsystencja rzeczywiście wyrównuje koloryt skóry, nadając jest delikatny brązowy odcień. Właściwości nawilżające powodują u mnie nadmierne świecenie, przez co twarz wygląda na przetłuszczoną. Odrobina pudru oraz bibułki matujące załatwiają jednak sprawę. Jeśli chodzi o pozom krycia i maskowania niedoskonałości nie należy oczekiwać cudów, przecież to krem rozświetlający, a nie profesjonalny kamuflaż. Po kilku pierwszych użyciach byłam jednak pozytywnie zaskoczona, BB w połączeniu z niewielką ilością korektora naprawdę radził sobie z zaczerwienieniami oraz wypryskami. Niestety jego trwałość jest dość mała, ściera się z twarzy już po mniej więcej 2-3 godzinach.


Dzięki obecności ekstraktów roślinnych Garnier BB Cream bardzo ładnie pachnie. Mnie ten zapach kojarzy się ze świeżą zieloną herbaty. Utrzymuje się on na skórze dość długo, pozostawiając przyjemną orzeźwiającą woń. Podsumowując, polecam krem od Garniera wszystkim, którzy lubią lekkie delikatnie kosmetyki upiększające i nie potrzebują dużego krycia. Nie da się ukryć, że mocno kamuflujące podkłady oraz pudry niewątpliwie bardzo obciążają naszą skórę, W upalne letnie dni jest ostatnie czego jej trzeba. 

Trzymajcie się :)




2 komentarze:

  1. Ja obecnie używam tego kremu w wariancie do skóry mieszanej i tłustej. Muszę przyznać, że spisuje się o wiele lepiej :)

    OdpowiedzUsuń