niedziela, 3 stycznia 2016

"Złodziejka książek" - Markus Zusak (recenzja)





Tytuł: Złodziejka książek
Autor: Markus Zusak
Wydawnictwo: Nasza księgarnia 
Ilość stron: 496
Cena z okładki: 49.90 zł.


Cześć!


Długo szukałam odpowiednich słów, aby opisać tą powieść. Wszystkie jakie znam i używam na co dzień wydawały się niewystarczające. Słowa mają wielką moc. Dzięki nim jesteśmy w stanie komunikować świata swoje potrzeby czy poglądy. Słowa potrafią wesprzeć i połechtać, ale mogą również pogrzebać wszelkie nadzieje. Wszystko zależy od intencji z jaką ich używany. Banalne? Cóż, niech podniesie rękę ten, kto choć raz nie zaznał potęgi słowa.

Aby odrobinę przybliżyć historię Złodziejki książek, postanowiłam poprosić Was o krótką chwilę refleksji. Zatem, usiądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i puśćcie wodzie wyobraźni. Sroga zima w hitlerowskich Niemczech przełomu lat 30 i 40 XX wieku.  Fuhrer z powodzeniem szerzy swoją antysemicką ideologię, właśnie za pomocą słów. Głośno nawołuje do walki w obronie czystości aryjskiej rasy i trzeba przyznać, iż robi to niezwykle skutecznie. Naród stoi w przededniu II Wojny Światowej, jednego z najkrwawszych i najbardziej wyniszczających konfliktów w dziejach ludzkości. A to dopiero początek.

Nastoletnia Liesel Meminger na skutek obrzydliwego zrządzenia losu trafia pod opiekę rodziny zastępczej. Dziewczynka, wyposażona jedynie w małą walizkę oraz książkę w czarnej oprawie, przybywa na Himmelstrasse. Jej nowymi rodzicami zostają Rosa i Hans Hubermannowie, małżeństwo które stanowi najznakomitszy dowód na prawdziwość stwierdzenia, iż przeciwieństwa się przyciągają. Mimo skrajnych różnic oboje bardzo się kochają i przelewają to uczucie na przybraną córkę. Chociaż okazują je w diametralnie inny, charakterystyczny dla siebie sposób. Hans od pierwszych dni otacza dziewczynkę wewnętrznym spokojem, ciepłem i zrozumieniem. Natomiast Rosa, jak przystało na kobietę praktyczną i poukładaną, próbowała wychować ją tzw. twardą ręką. Możecie wierzyć lub nie, ale to iście wybuchowe połączenie zaowocuje wieloma wzruszającymi oraz zabawnymi sytuacjami. Zresztą sprawdźcie sami.

Jak mała Niemka stała się złodziejką książek?  To bardzo długa historia i jeśli zdradzę ją w całości, będzie to najbardziej wstrętny spojler, jaki możecie sobie wyobrazić. To tak, jakbym wbiła czytelnikom nóż serce i przekręciła ostrzę. Wybaczcie, ale nie chcę być światkiem Waszej czytelniczej śmierci. Napiszę jedynie, że w chwili kradzieży swojej pierwszej książki, dziewczynka  nie znała jeszcze potęgi słów, co więcej nie potrafiła w ogóle czytać ani pisać. Mimo to, nie mogła oprzeć się pokusie, zabrania spod śniegu „Podręcznika Grabarza”. To właśnie z nią Liesel wkroczyła na Himmelstrasse i to ona stała się symbolem późniejszych wydarzeń, który zarazem łączył bohaterkę z przeszłością. Kiedy Hans Hubermann zdał sobie sprawę, że jego przybrana córka, jako jedyna w klasie nie umie czytać, natychmiast postanowił pomóc. Dzięki wrodzonej dobroci i cierpliwości wprowadził dziecko w świat słów i pokazał jak czerpać z niego to, co najlepsze. Upór i zaangażowanie ojca sprawiły, że w niedługim czasie dziewczynka stała się władczynią słów, niosących ukojenie w tych trudnych czasach.

Krótko mówiąc, książka opowiada o losach przeciętnej nastolatki z małego niemieckiego miasteczka, żyjącej w biednej rodzinie, która ledwo wiąże koniec z końcem. Nic specjalnego – pomyślicie. Pewnie każdy z Was czytał już miliony podobnych historii, ja również, mam ich za sobą bardzo wiele. Ta jednak jest czymś absolutnie wyjątkowym. Tło, determinujące wszystkie wydarzenia stanowi oczywiście II Wojna Światowa. Autor w piękny i wzruszający sposób opisał realia rządzące ludzkim życiem w tamtym okresie. Znakomicie ukazał podział niemieckiego społeczeństwa na zwolenników hitlerowskiej ideologii, jej przeciwników oraz tzw. „ludzi środka”. Zaznaczył również, że w obliczu prawdziwego zagrożenia, które dotyka nas i naszych biskich, poglądy polityczne przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Na kartach powieści stykamy się zatem z całym wachlarzem ludzkich uczuć i emocji. Z jednej strony obserwujemy rozpacz, przerażenie oraz ogromne pokłady nienawiści. Wszystko to jest tak realne, że niemal czujemy w nozdrzach dymny zapach Holokaustu. Jako przeciwwagę położono jednak bezinteresowną miłość, przyjaźń ponad podziałami i chęć niesienia pomocy. Jakby tego było mało Markus Zusak ma narratora swojej powieści wybrał, śmierć! Tak, Tak dobrze przeczytaliście ŚMIERĆ!!! Ma ona jednak niewiele wspólnego z obrazem kostuchy, jakim karmią nas masowe media. Po pierwsze JEST MĘŻCZYZNĄ!....a zresztą niech sama się przedstawi.

Markus Zusak "Złodziejka książek"

Wojna i śmierć nieodłączni towarzysze, jedno nie istnieje bez drugiego. Jeśli dodać do tego odrobinę odwagi oraz miłości, otrzymujemy coś niezaprzeczalnie cudownego. Coś co z każdym rozdziałem elektryzuje swoim realizmem i chwyta z gardło lodowatą grozą. Uzmysławiając nam że największym koszmarem jest życie. To właśnie „Złodziejka książek”, która moim zdaniem, już dzisiaj zasługuję na miejsce w kanonie literatury wojennej. Jest lekturą absolutnie dla każdego, bez względu na płeć, wiek czy poglądy polityczne. Przeczytajcie ją zatem ku przestrodze, aby tamte okropne wydarzania nigdy już nie powróciły! Na zakończenie zostawiam Wam pytanie zadane przez śmierć, może znacie na nie odpowiedź.


Markus Zusak "Złodziejka książek"


Moja ocena:
10/10

Do miłego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz